Quantcast
Channel: Kołonotatnik. Blog Tomasza Jastruna
Viewing all 1003 articles
Browse latest View live

piątek

$
0
0

uparcie ten sam błąd, zamiast wstać od razu po przebudzeniu, leżę, drzemię, myślę niekoniecznie o miłych rzeczach, w końcu wstaję wściekły na siebie.

Wczoraj pomaganie Antosiowi w pisaniu pracy o wystawie malarskiej. Szkoda, że nie jest genialnym dzieckiem, o ileż byłoby łatwiej i lżej nam wszystkim. Ze zgrozą myślę o przyszłych latach. Gdzieś czytałem, że 20 % polskich uczniów pobiera korepetycje.To kompromituje polską szkołę. Podejrzewam, ze obaj moi chłopcy, będą potrzebowali korepetycji, a ja będę musiał na to zarobić. Czeka mnie pracowita emerytura. I nawet umrzeć nie mogę.

Tenis z Łukaszem. Coraz lepiej nam się gra, ale wstyd się przyznać, najprzyjemniejsze są ostatnie piłki.


niedziela

$
0
0

wczoraj spotkanie w sprawie czwartkowego spotkania z dziećmi w szkole na Bielanach. Kawiarnia pełna po brzegi ludzi. Podobnie jak indyjska restauracja w pobliżu naszego domu, gdzie idziemy na obiad, jesteśmy sami, dzieci u cioci. Inwazja ludzi w Polsce na kawiarnie i restauracje, kolejny dowód, jak podniosła się u nas stopa życiowa. Im kraj zamożniejszy, tym jedzenie staje się ważniejsze. W krajach naprawdę bogatych, to główny temat rozmów. Niestety.

Dzwoni poeta Zbigniew Jankowski, tata Ani Janko, 87 lat. Nie miałem z nim kontaktu od więcej niż półwieku. Drżący głos starca. Serdeczny, ale ma jakieś osobliwe prośby, abym coś prostował, co o nim błędnie pisał mój ojciec w swoim dzienniku. Jest na innej, odległej planecie. To planeta starość. A przecież lecę w tą stronę z prędkością światła.

Z Robertem w Cafe Peron, miła kawiarnia w Międzylesiu. Młodszy ode mnie o ponad 20 lat, świetny mechanik samochodowy, kieruje teraz zespołem ludzi, do niedawna miał swój warsztat, robił tunig samochodów. Ale ma też ambicje humanistyczne. Bardzo cenię takie połączenie.

poniedziałek

$
0
0

w południe tenis z Łukaszem. Gramy coraz lepiej, mocniej, przypominamy sobie dawne dobre czasy. Odzyskiwanie skrawków młodości.

Odbieram wyniki badania krwi, tym razem bez błędu. Wygląda na to, że cholesterol za wysoki, ale na coś trzeba umrzeć.

Z Izraela pozdrowienia od pisarza Edgara Kereta, miło, że mnie pamięta.

Piszę kilka słów o Piotrze Krosnym, będzie miał mini wystawę w maju, ale tez zapewne dużą wystawę w lecie. Wszystko moja zasługa, dumny jestem z siebie.

Piotr Krosny jest polskim malarzem mieszkającym w Sztokholmie. Jego sztuka jest ekspresyjna, oparta na kolorze, zanurzona w tradycji. Krosny maluje najchętniej portrety, ale nie są to wizerunki konkretnych osób, to wizerunek człowieka w ogóle. Ale jest też inna strona tej sztuki, to kobiety nagie lub częściowo rozebrane, duże płótna, jest w nich można powiedzieć, podobnie jak w portretach, piękna potworność ludzkiego wizerunku. Krosny w kolorze, w gęstości materii malarskiej, wydaje się najbliższy Zygmuntowi Menkesowi i Arturowi Nachtowi Samborskiemu, ale jest malarzem osobnym, na wskroś oryginalnym. To świetne malarstwo!

Czytam mu ten tekst, zadowolony.

Tomik od Józka Kurylaka, z ładnym wierszem poświęconym mojemu ojcu.

wtorek

$
0
0

z Ewą do psycholożki w sprawie Antka. Bez sensu nas do niej skierowano, bo bez niego, a ona poza tym zajmuje się młodszymi dziećmi. Zaniepokojona różnymi jego zachowaniami, ale to nic dla nas nowego. Po drodze odbieram w wydawnictwie kilkadziesiąt sztuk książki „Antek i przyjaciele”. W czwartek spotkanie z dziećmi i z tą książką w szkole na Bielanach.

W „Oparach absurdu”, knajpka na Pradze. Urodziny M., trzydzieste trzecie, a wygląda o wiele młodziej. Reporterka Gazety Wyborczej. Znamy się ze stolika w Czytelniku. Zależało jaj abym przyszedł. Lubię ją, mówię na nią „iskierka”. Mała, szczuplutka, roziskrzona. Młodzież, ale nie czułem się z nimi staro. Był zresztą wśród gości Romek Mieczkowski, nie widziałem go chyba do roku 89. Spotkaliśmy się w Wilnie. Litewski Polak, działacz kulturalny, poeta, mieszka teraz w Warszawie. Jest w moim wieku. Mile spotkanie. Ciekawe rzeczy mówi o Litwie. Obiecuje, że zaprosi mnie na festiwal literacki do Wilna. Fajnie by było, tęsknię za Wilnem.

czwartek

$
0
0

Spotkanie z dziećmi w szkole na Bielanach. Podobno już tu kiedyś bylem, jest nawet dowód w postaci zdjęcia w gazetce ściennej. A nic nie pamiętam. Nagle odpoznaję salę, w której miałem spotkanie.  I wracają w pamięci różne szczegóły. I zdaje mi się, że to spotkanie było nie dalej niż rok temu. A są dowody,  że ponad cztery lata. Dzieci jak zawsze fajne i jak zawsze jest grupka szczególnie wygadanych i z zaskakujących wiedzą. Teoria prawdopodobieństwa jest tu niezawodna,  To były dwa spotkania po godzinie każde, czyli dwie duże grupy. Jakoś to udźwignąłem energetycznie.

Wieczorem w Domu Literatury jubileusz 75 lecia Iwonki Smolki. Tylu znajomych, czasami dawno nie widzianych, wszyscy zmienieni przez czas. Niektórych potraktował pobłażliwie, innych okrutnie. Ale tych co pobłażliwie, prędzej czy później też przemieli.  Ta sala, która tyle widziała i słyszała, też stalinowskie samokrytyki, trybuna  z której płakał Tuwim po śmierci Stalina. A teraz my,  grupka pisarzy na kurczącej się inteligenckiej wysepce nowego wieku. Nie było chyba ani jednego młodego człowieka. Też znak czasu.

 

piątek

$
0
0

tenis z Łukaszem , przemagając senność. Łukaszowi pęka sznurówka w tenisówce, ja odkrywam, że przetarły mi się dżinsy, przecież nie taki stare. A co pęka i przeciera się w nas?

Wczoraj na jubileuszu Iwonki, Ania Nasiłowska, bardzo chwaliła mój tomik „Naprzeciw siebie” i powiedziała, że „Splot Słoneczny” o w włos nie wszedł do kandydatów na Nike, jest w jury. Włodek Paszyński przeczytał w metrze mój „Splot słoneczny”, bardzo mu się podoba. Teraz ja się chwalę. Potrzebuję wzmocnienia, bo ciągle wątpię w siebie. Trochę rozmawiałem z Andrzejem Titkowem, w złej formie, mówi, że od pięciu lat nie zrobił filmu. Ale on zawsze cierpi, że jest niedoceniony, i wini o to wszystkich wokół. Ten żal jest zapiekły.

 

niedziela

$
0
0

dużo czasu przy komputerze, ale mało z tego wynika słów. Wczoraj w pobliskiej indyjskiej restauracji, Antoś sobie zamarzył.

Jeszcze raz przeczytałem całe „Opiłki i okruszki”. Nadal znajduję błędy, jakby wypływały na powierzchnię, jak martwe ryby. Zdumiewające zarazem jak ten tekst broni się  przed głębszymi poprawkami. Jakby był doskonały, a nie jest.

Wpada Robert z partnerką, ją dopiero teraz poznaję. Roberta znam dzięki depresji, Joanna też ma z tym problem. I jej syn. To od razu wytwarza rodzinna atmosferę. I sernik, który przynieśli. Nic mnie tak nie rozczula jak dobry sernik.

 

 

poniedziałek

$
0
0

powrót zimy sprawił mi przykrość, mały zarost śniegu na policzkach trawników. Za chwilę tenis.

Łukasz pytany, opowiada jak o 8 rano jedzie do pracowni, wyjmuje kilka starych obrazów , przygląda im się i coś poprawia. Lubi to. To taka rozgrzewka przed prawdziwym malowaniem, Zazdroszczę mu tej pracy, składanie słów na komputerze zdaje mi się o wiele mniej apetyczne.

Dzisiaj znowu napisałem tylko kilka zdań. Wystarczyło by niemal skończyć felieton, nie wystarczyło  abym miał poczucie, że naprawdę pracuję. „Opiłki i okruszki” leżą w pliku, czasami przysłuchuję się, czy oddychają.

Z dziennika braci Goncourt :”W dniu – zmierzmy ku niemu szybkimi krokami – kiedy wszystkie kobiety będą umiały grać na fortepianie, a wszyscy mężczyźni czytać, nastąpi koniec świata , ukaranego za niepamięć zdania z testamentu politycznego kardynała Richelieu:. ” Państwo, którego wszyscy poddani mieliby wykształcenie, byłoby tak samo potworne, jak ciało z oczami we wszystkich swoich częściach. Posłuszeństwo byłoby w nim równie rzadkie, jak pycha i zarozumialstwo codzienne.”


wtorek

$
0
0

Do Czytelnika. Jest typ gaduły, nawet jak mówi rzeczy interesujące to nudzi. To musi być związane w formą wysławiania się , z zakochaniem w swoich słowach.  Bardzo źle znoszę gadanie gaduły.

Kosiniak Kamysz podchodzi do mnie i się ze mną wita. Na żywo widzę go po raz pierwszy.

czwartek

$
0
0

wczoraj miałem zupełny upadek wiary w siebie, dzisiaj już wierzę umiarkowanie, tak da się żyć i pisać.

Do fryzjerki w centrum Międzylesia, ukryty zakładzik na przeciwko pana Stefana, do którego chodziłem do niedawna. Ale Stefan już zupełnie stetryczał, ledwie się rusza, jak ma gorszy dzień, źle strzyże i jest na dodatek pisowiec. Ale mam jednak do niego sentyment płynący z przyzwyczajenia, no i jest on jakąś osobliwością. Teraz moja głowa jest w rękach młodej dziewczyny,  czułość jej dłoni wydaje się bardziej naturalna.

Chodnikiem szedł pijak w strasznym stanie, zaczepił mnie grzecznie i zapytał. Panie, czy ja naprawdę tak źle wyglądam?

Pomyślałem o tym człowieku oglądając ogłoszenie raportu episkopatu dotyczącego pedofilii. Raport zdaje się wysoce niewystarczający a biskupi pletli bzdury, czasami oburzające. Ten pijak miał więcej godności i samokrytycyzmu niż nasi biskupi.

Wczoraj po raz pierwszy wydrukowałem”Opiłki i okruszki” , czytałem do drugiej w nocy. Są dobre fragmenty, dobre zakończenie, nie tak wiele błędów, a one w druku wypływają jak martwe ryby. Naniosę poprawki i książka pójdzie do wydawcy. Zacząłem pisać nową powieść, mam na razie przyczółek zaledwie, kilka stron. Bohaterem jest szesnastolatek , rzecz pisana w pierwszej osobie, więc to będzie taki trochę polski buszujący w zbożu. Jeśli starczy mi paliwa na książkę. Na razie nie mam pomysłu na całość. Mam tylko styl i osobowość niedojrzałego  chłopaka,

 

 

 

 

sobota

$
0
0

wczoraj tenis z Łukaszem. Nieźle nam się grało. Tylko ta pamięć dawnej kondycji, szybkości, zwinności, a teraz jakby się było w ciężkiej zbroi lat.

Mam już kilka stron nowej powieści, jeszcze bez tytułu, a nawet bez pomysłu jak ma wyglądać dalej akcja. Na razie buduję postać 16 latka, jego sposób mówienia i myślenia. Piszę w pierwszej osobie. Lęk by to nie było za bardzo podobne do „Buszującego w zbożu”.

Ostatnie poprawki, już w komputerowym wydruku „Opiłków i okruszków” . Tytułu nie jestem pewien.

Książka „Dom pisarzy w czasach zarazy” nadal u redaktorki. Jestem wściekły na siebie, że Agnieszkę wybrałem na redaktorkę. Ma inną  pracę,  nie ma czasu. I czuję, że będzie chciała bym pisał tą książkę od nowa. Nie ma mowy. Wydanie już obsunęło się o rok.  Katastrofa.

Julian Goncourt, jedząc obiad z Flaubertem, cytuje go. „Praca jest najlepszym sposobem przechytrzenia życia. ”

Na film „Greenbook” , bardzo przyjemny, ale artystycznie lepszym filmem jest „Roma” . W „Greenbook” są jednak hollywoodzkie schematy, to prawda, że pięknie podane.

niedziela

$
0
0

sam domu. By mieć pretekst do spaceru, idę do knajpki wietnamskiej na obiad. Robią tam jedzenie na gwałt , ale czasami lubię ich kuchnię. Smakowały mi kalmary. Dałem właścicielowi moją książkę wydaną po wietnamsku, mam w domu kilkanaście sztuk i kłopot co z tym zrobić. Nie dziwię się, że się zdziwił. To moje nieprzyzwoita książką „Gorący lód”, wydana tam pod tytułem”Balkon do nieba”.

Słońce, wiosenna pogoda.

Nową powieść dociągnąłem do ósmej strony i ściana. Szukam w niej drzwi.

wtorek

$
0
0

wczoraj dzień w domu, przy komputerze. Jedyne wydarzenie godne upamiętnienia, to pojawienie się pająka, do lat mamy w domu pajęczą rodzinę. To są zdumiewająco duże pająki. Zastygł na podłodze w kuchni, nie zabijam niczego co żyje oprócz komarów, więc tak go zostawiłem I usiadłem do pisania.  Nagle słyszę histeryczny krzyk Antosia i śmiech Frania. Co za kontrast. Okazuje się, że pająk nagle ruszył i pobiegł w stronę Antka, który dostał histerii. Frania to rozśmieszyło. Pająk schował się pod półką z książkami, a Antek długo nie mógł się uspokoić. Martwię się  jak ten delikacik i wrażliwek da sobie radę w życiu.  Dom już spał, gdy w kuchni ujrzałem pająka. Biegł po podłodze i nagle zastygł. Skorzystałem z okazji i przykryłem go miseczką, po czym w sunąłem pod nią tekturkę.Gdy otwierałem drzwi do ogrodu tekturka się odchyliła i pająk zwiał. I wtedy zrobiłem rzecz straszną – zabiłem go. Zwinął się w kłębek przypominający kłębek włóczki. Męczy mnie ten widok. Zrobiłem to z miłości do dziecka, ale mam wyrzuty sumienia.

środa

$
0
0

Paweł dzwoni, że jest w szpitalu kardiologicznych w Aninie, a wiec blisko mnie. Od razu wsiadam w samochód . Migotanie serca. Ładny szpital, estetycznie, czysto, ludzka skala. Ale leży na korytarzu. Na korytarzu też całkiem przyjemnie. Uwikłany w liczne przewody, badają mu serce. Przyjeżdża Iwonka, przychodzą lekarze, debatują. I dochodzą do wniosku, że nic mu nie jest. Ale zostawią go w szpitalu do piątku, zrobią różne badania.

Robert z Julkiem u nas, jego syn w wieku Antosia, chcemy aby się zaprzyjaźnili. Obaj dosyć samotni, nie mają kolegów w swoim wieku. Trochę onieśmieli sobą. Integruje ich komórka i komputer.

czwartek

$
0
0

tenis z Łukaszem, potem u Pawła mojego lekarza i kolegi, za wysoki cholesterol , więc nowa pastylka co wieczór, już ich nie policzę. Ale to milo jak lekarz mówi pacjentowi, dziękuję, że wpadłeś. Zleciał mi chyba z dziesięć badań.Wybaczę mu jeśli wszystkie wyniki będą dobre.  Potem u drugiego Pawła w Instytucie Kardiologii, więc po sąsiedzku. Szpital tym razem zrobił na mnie gorsze wrażenie niż wczoraj, jak Paweł leżał na korytarzu było jakby bardziej luksusowo. Ale jest biało, czysto, fajny obszerny kol, gdzie kawiarnia i restauracja , wystarczy trochę dobrego gustu by było przyjemnie. I tam debatujemy. Paweł zadecydował, że moja nowa powieść idzie wkrótce do redakcji. Potem po Antka, odbieram go po angielskim. I dzień zleciał nie wiadomo kiedy. Nic nie napisałem, to pierwsze dzisiaj moje zdania.


sobota

$
0
0

próbuję sobie przypomnieć, co wczoraj robiłem, dziura, nie czarna, raczej biała, nic nie pamiętam, Dzisiaj dzień porażek. Pogoda piękna, błękitne niebo, pachnie wiosną, zielenią się nieśmiało pąki,  więc proponuję wycieczkę do Otwocka, to nasze okolice, jest tam pałac podobno bardzo piękny i muzeum dawnych wnętrz, aż trudno uwierzyć, że może być coś  ładnego w Otwocku. Dzieci się awanturują, że nie chcą żadnego zwiedzania, Antoś mówi, że nic go nie obchodzi przeszłość, ciekawe tylko to co jest teraz. Jakimś cudem udaje się ich przekonać, warunkiem jest, że potem pojedziemy do parku linowego . Do tego doszło, że z dziećmi trzeba wszystko negocjować. Wpisuję w GPS adres pałacu, Zamkowa 49, jedziemy, już Otwock, las, już blisko celu, podejrzanie kiepska leśna droga, jest ulica Zamkowa, ale nie wygląda na to, by mógł tu być jakiś pałac. Leśna droga, pusto. GPS oszukał nas i ta jak złośliwie. Na szczęście ktoś jedzie, pytam , okazuje się, że pałac jest w Otwocku Wielkim, nie w Otwocku, tam jest jakaś inna Zamkowa, Jedziemy, to nie tak daleko. Brama, do parku zamknięta, jakby mi ktoś w pysk dał, stróż wyjaśnia, że pałac otwarty dopiero od 1 kwietnia. Więc do Józefowa, gdzie obok hotelu Holliday park linowy . Też nieczynny. Na pociechę jedziemy na lody, a potem myjemy samochód w myjni samoobsługowej. Dzieci też myją, i to im się podoba i są udobruchane, już nie kwiczą, że dzień stracony.

Antoś od wczoraj występuje w okularach. Ładnie w nich wygląda. Przegapiliśmy, że kiepsko widzi. A on przyzwyczaił się, dla niego kiepsko było dobrze, bo nie miał porównania. Przeżył szok, że świat wygląda inaczej, wyraźniej, bardziej kolorowo, mówi, jak na 3 D. Iluż ludzi tak żyje i nigdy się nie dowie, że czegoś nie widzą, nie czują. I że tak niewiele trzeba by było inaczej.

 

 

niedziela

$
0
0

Franio co jakiś czas mówi, „tu jest pies pojebany.” Tłumaczymy, że powinno być, pogrzebany.

Trochę posunąłem do przodu moją nową powieść, mój 16 latek, już pojechał do Krakowa, po drodze to i owo się dzieło, teraz stoi na rynku i nie wiem co dalej z nim robić. Robert dał co napisałem do czytania swojemu osiemnastolatkowi, a ten powiedział, że to jest w 60% o nim, i że jest zajebiste. Bardzo mnie to zbudowało.

Moja znajoma z Cieszyna, nauczycielka, pisze , że mój wiersz  o śmierci „Ciocia Zosia” był na ustnej maturze rok temu. Bieda, bo nic a nic go nie pamiętam. Ale miałem ciocię Zosię, która już dawno umarła, wiec to pewnie jednak mój wiersz. Gdyby na brak pamięci się umierało, już dawno byłbym martwy.

Do kina Stacja Falenica, urocze kino w starej stacji kolejowej stosunkowo blisko nas, na film „Wszyscy wiedzą”   Asghara Farhadi. Znakomite połączenie kina sensacyjnego z psychologicznym. Bardzo wybitny jest ten irański  reżyser. Miejsce akcji Hiszpania i hiszpańscy aktorzy.

 

 

poniedziałek

$
0
0

 

W południe tenis z Łukaszem, coraz dłużej piłka chodzi między nami.

Na facebooku pisze do mnie nieznajomy, czy przypominam sobie klasy Leszka, K. Ależ tak, duży, nie szczupły. Pisze do mnie jego syn. Leszek zmarł dwa lata temu. Nigdy nie przychodził na nasze spotkania klasowe, więc umknął mi jego los. Pytam. Był kelnerem w hotelu Forum, ale w 82 roku potrącił go samochód, kilka otwartych złamań, uszkodzenie glowy. Cierpiał od tego czasu na epilepsję. Zaczął pić i wpadł w nałóg. A jego syn pisze do mnie, bo Leszek, gdy był dzieckiem pokazywał mu mój tomik wierszy i mówił, że cieszy się, że ze mną chodził do jednej klasy. Myślę, losy ludzkie, Smutno ale też jakieś metafizyczne poruszenie, to poetyckie uczucie. Już cztery osoby z mojej klasy nie żyją. Nie żyje też dwójka dzieci moich koleżanek w klasy, jedna dziewczyna zabiła się na motorze, druga jechała promem do Szwecji, gdy miała atak astmy.

 

 

wtorek

$
0
0

burza z piorunem gdzieś blisko, grad, a teraz śnieg sypie.

Spotkania w szkole nr 100. Około setka dzieci w sali gimnastycznej. Czwarte klasy.Jak zwykle dzieci zaskakują mnie, jak wiele wiedzą i czują. Pytają jak piszę, mówię, że jasne, że na komputerze. I sam pytam, może ktoś zgadnie co jednak piszę ręcznie. Podnosi rączkę dziewczynka w białym swetrze. Mówi: wiersze. Tak. Wiele sensownych pytań, lepiej pytają niż dorośli na spotkaniach autorskich. Jedno pytanie osobliwe, dlaczego pan uzywał pseudonimów. A skąd wiesz, pytam. Z internetu. Jakaś dziewczynka pyta, a ile ma pan lat?. Ciało nauczycielskie jest obruszone, a ja mówęe , dużo, I bawi ich ta odpowiedź.  Chłopiec pyta – a ja pan ma samochód?

Jadę potem tym samochodem przez miasto i słucham muzyki.

czwartek

$
0
0

W Zwierciadle, sesja zdjęciowa, fotografuje mnie Magda, szefowa oprawy graficznej pisma. Lubię ja. I ona mnie. Tak  łatwiej robi się zdjęcia. Cała sztuka to wyjąc obiekt z worka z maskami, w którym siedzi. Trwało to dobrze ponad godzinę.Czułem się potem tak, jakbym wykonał ciężką pracę.

Dlaczego większość  fotografowanych jest potem niezadowolona ze swoich portretów? Bo idealizujemy swój wygląd , idealizują nas też lustra, szczególnie te domowe i zdjęcia nas potem zawodzą.

Viewing all 1003 articles
Browse latest View live