Quantcast
Channel: Kołonotatnik. Blog Tomasza Jastruna
Viewing all 1003 articles
Browse latest View live

środa

$
0
0

Noc w łazience przespana niemal luksusowo, udało się zdając z wersalki materac i przetransportować go do toalety. Nie było reklamacji, więc moje chrapanie nie przebiło się przez drzwi. Sny też chyba łagodne, bo ich nie pamiętam.

Dzieci robią sałatki z kucharzem. Potem do pobliskich term, tam kręgle.Franio w rozpaczy, bo zajął czwarte miejsce. Ledwie biedak potrafi udźwignąć kulę. Płakał. Jest piekielnie ambitny, dobrze być ambitnym, byle nie za bardzo.

Basen z dziećmi, Ewa na masażu. Czytam między sauną, a basenem dziennik braci Goncourt, coraz bardziej mi się podoba, basen służy temu dziennikowi. Genialne opisy rzeczy, tej umiejętności zazdroszczę.

Wysyłam felieton do Przeglądu.

Jak co wieczór przybywa do pokoju, specjalnie dla dzieci, jakaś bajka Krasickiego.


czwartek

$
0
0

Noc znowu w łazience, nawet czytałem książkę przed zaśnięciem. Luksus.

Zwiedzanie miasta z dyrektorką biblioteki, ta biblioteka mieści się w na wzgórzu w dawnej oranżerii. Piękny budynek. Miła, inteligentna osoba. Potem herbata w restauracji blisko rynku.

W hotelowym Spa masaż gorącym olejkiem w stylu wschodnim, . Ja chciałbym tak codziennie. Nareszcie masaż z masażem twarzy na życzenie. To rzadkość. I wielka wada masażu europejskiego. A mi wiele stresów zastyga w twarzy właśnie. To twarz mnie rozpina , nie kark.

Wieczór w bibliotece, omówienie zakupów dokonanych przez placówkę, czytelnicy mówią o wybranych książkach. Ładne i wzruszające spotkanie. No i te piękne wnętrza. Proszą mnie abym powiedział o swoich dwóch książkach, biblioteka dokonała błyskawicznego zakupu kilku. Dzieci zostały same w hotelu i poszły samodzielnie na kolację, Franio pod opieką Antosia.

sobota

$
0
0

Wczoraj po południu powrót do domu. Najpierw zmierzch , potem mrok, ciężko się jedzie, tylko część trasy to dwa pasma ruchu. Jakiś poważny, świeży wypadek po drodze, podobnie było, gdy jechaliśmy w stronę Lidzbarka. Polskie drogi to nadal gra życia ze śmiercią.

W południe przed podróżą zajęcia dla dzieci na zamku, związane z Kopernikiem. Franio i Antoś w tym uczestniczą. Ja w tym czasie oglądam galerię na zamku, poprzednio rzuciłem tylko okiem. Zaskakuje jak wiele dobrych obrazów dawnych i współczesnych. Jest nawet Malczewski i Mehoffer. W dziale malarstwa nowego obraz Łukasza Korolkiewicza, „Zmierzch” z roku 78. Poznamy się dopiero w roku 82. Mamy w przyszłym tygodniu grać w tenisa. Tak w dawnym jak i w nowym dziale galerii, wielu malarzy, których znalem lub znam. Chwilami czuję się już zabytkiem.

Dzisiaj depresyjna zapaść, zdarza mi się po podróży, mam nadzieje, że z tego jutro wyjdę. Pobolewa mnie na dodatek ząb, który mi niedawno remontował protetyk za wielkie pieniądze, w depresji taki ząb zdaje się górą lodową na morzu północnym.

Wiadomość z wydawnictwa, że jest już moja książka dla dzieci „Antoś i przyjaciele”, pierwszy tom z tej serii nosił tytuł'”Antoś i jeszcze ktoś”. Ładna zielona okładka. Powininem się z tego cieszyć, a jakoś mi to letnio obojętne. Nawet mi się nie chce po nią jechać do wydawnictwa. A przecież to niezwykłe, że udało mi się napisać kolejny tom. I że stał się on ciałem.

Z dziennika de Concourtow: „Prawdziwy wstręt do natury polega na tym, że naprawdę woli się obrazy od pejzaży i konfitury od owoców. ”

niedziela

$
0
0

Wygrzebałem się z dołka, ale dopiero po południu, ból zęba też minął.
W sumie dzień w śluzie niemożności.Namiastka aktywności to facebook i rozmowy przez telefon i przez messengera, dwie ze Sztokholmem. List od R. z Luksemburga i od L, z Cape Town, Poludniowa Afryka. Tak siedząc w Kaczym Dole, dawna nazwa Międzylesia, mam kontakt ze światem. L. prosi abym przeczytał jego powieść o Ryszardzie III, czy dobra. Pisze, że kończy mu się życie i chce zamknąć kilka spraw. Mieliśmy się spotkać raz kilkadziesiąt lat temu. Wspomina „Spotkalismy sie chyba w domu Luczywow w czasie, gdy trwal strajk w Stoczni Gdanskiej. Przywozilem wtedy z Wybrzeza regularne komunikaty do moich przyjaciol: Marka Urbanskiego (partnera od liny) i Umedow: Agnieszki (od ktorej dostalem teraz Twoj e-mail) i Yoho. Yoho wtedy zreszta wyslal 21 postulatow strajkujacych na Zachod (o czym ja nie wiedzialem). Potem bylem kolporterem: wozilem matryce pomiedzy Stocznia i Tygodnikiem Solidarnosc. ”
No i taka znajomość. Ale jakoś mnie wzrusza ta migawka z przeszłości wplątana w historię. L. jest biologiem, wykłada na kilku uniwersytetach, ma osiągnięcia, odkrył jakieś żyjątko morskie i je opisał. Ale co mam zrobić z tym jego Ryszardem III, przecież nie mam siły tego czytać. A jak jest kiepskie, a czemu ma nie być, sprawię mu niebywałą przykrość mówiąc prawdę.

wtorek

$
0
0

Do Czytelnika, kilka spotkań, Jacek Fedorowicz, aktor, reżyser, poseł. Mówi, że źle się czuje jako wdowiec, ja wyrażam współczucie, on, że odeszła rok temu. Nie byłem pewien, czy po roku to aktualne. Jest w gabinecie cieni PO, mówi, że szanse na wyborcze zjednoczenie opozycji coraz większe. Tylko głupi Biedroń.
Z Basią Labudą, dałem się jakiś czas zwerbować do ciała , które zajmować ma się molestowaniem dzieci przez księży. Jakiś informacje w tej sprawie. W końcu spotkanie z L. Nie widziałem go kilkanaście lat, poprosił o potaknie w trybie nagłym. Zdolny grafik, projektant. Od razu wiedziałem, że ma depresję, z tym się teraz kojarzę ludziom. I szukają u mnie porady. Nie myliłem się. Wywlekanie duszy. Upadek firmy, długi, rozwód, żona wampir, upadek sił twórczych. I mamy depresję, zapewne sytuacyjną. Kiedy mi opowiadał, jak trudną ma sytuację życiowa, nagle uświadomiłem sobie, że mam trudniejszą. Jego syn ma już 17 lat. Częścią jego problemu, jest łatwe poczucie winy, ja tego nie mam. Miły, fajny człowiek, okazuje się, że też mieszka w Międzylesiu. Myślę, że będę miał z nim kontakt.

Nadal nie jadę do wydawnictwa po swoją książkę dla dzieci „Antek i przyjaciele”. Jak to możliwe, że nie mam emocji wobec tej książki. Chyba przecież jest fajna. I to drugi tom. Kolor okładki wybrał mój prawdziwy Antoś.
PROJEKT(1)

Przeglądam i poprawiam moją nową powieść „Opiłki i okruszki”. Nie wydaje mi się teraz taka zła. Muszę ją wysłać Pawłowi, szefowi „Czarnej owcy”, ale on zawsze mi przyjazny, więc za bardzo mu nie wierzę.

środa

$
0
0

za oknem wszystko upudrowane drobnym śniegiem.

Wysyłam felieton do Przeglądu.

Znowu źle mi się czyta „Opiłki i okruszki” . Myśl, jaki ja jestem nieutalentowany. By się pogrążyć czytam dzienniki Braci Goncourtów. Jaki styl, jaka umiejętność opisu ludzi i sytuacji. Chwytają wszystko, jak ptaki w locie. Juliusz był chyba nieco zdolniejszy od Edmunda. Francuskie wyrafinowanie i Paryż drugiej połowy XIX wieku.

Ewa cały dzień poza domem. Od razu spada napięcie w domu. Wozi ojca do szpitala spoza Warszawy, jeździ tam i z powrotem, bo go nie przyjęli. Dzieci słodkie, odbieram je ze szkoły, kupiłem to i owo, jemy obiad.

czwartek

$
0
0

W „Czarnej Owcy”, spotkanie z Pawłem, na którego spadają choroby i nieszczęścia ponad miarę, ale zachowuje pogodę ducha. Uczyć się tego od niego. Biorę egzemplarze autorskie swojej książki „Antek i przyjaciele”. Ładnie wydana, cieńsza niż jej poprzedniczka „Antoś i jeszcze ktoś”. W samochodzie słucham audiobooku „Splotu słonecznego”, nieźle czyta aktor. Dobrze mi brzmią te opowiadania, jakby nie były moje.

piątek

$
0
0

znowu rano to wygrzebywanie się z siebie. Poprawiam „Opiłki i okruszki” a może „Pyłki i okruszki”? W opiłku jest co bardzo niemiłego, jak w drzazdze.

Ewa krząta się wokół ojca, jest ledwie, ledwie, dializowany, stracił prawie słuch, traci wzrok. Bardzo tu pracowita i przejęta, irytuje mnie, że nie ma czasu na dom, a toniemy w bałaganie, ale z drugiej strony cieszę się, że jest dobrą córką. W końcu choroby bliskich to dla nas egzamin z moralności.

Pisze do mnie Krzyś, jakoś tak nagle, to wołanie o pomoc. Przyjeżdża do mnie. Idziemy na spacer. Najpierw las, potem Helenów. Czuje się się osaczony w pułapce długów, przestał wierzyć w siebie jako w artystę. Mówię mu: jesteś jak imperium, które utraciło moc i nie może już dźwigać swoich kolonii. Pozbyj się ich. ( dwa domy itp) Odzyskasz siłę. Zachwiał się, tak! A w Helenowie konie, owce, białe kangury i gęsi, które awanturują się na nasz widok. Dobrze mi z nim i serdecznie.


sobota

$
0
0

do Iluzjonu na film Roma. Piękny ten Iluzjon po remoncie. Kiedyś mieszkałem nie daleko na Rakowieckiej, ale bywałem tu rzadko, tak to jest jak się ma coś bez trudu i pod ręką. „Zimna wojna” nie ma szans przy tym filmie. Wybitny. Magnetyczny. Dramat w dramacie, tyle odcieni w czarno białym obrazie.

Spotykam w holu Anię Bikont, poznaję najpierw jej głos, głos często pamiętamy lepiej od twarzy, tyle lat się nie widzieliśmy.

straszna niedziela

$
0
0

obudziłem się oszroniony wewnętrznie, po południu szron zmienił się w lód. Teraz, wieczorem lód topnieje. Nie ma powodu, chemia mózgu. Ucieczka w sen, w filmy o I wojnie światowej. Żołnierze na froncie mieli jeszcze gorzej, chociaż kto wie, czy nie czuli się lepiej.

Napisałem dzisiaj tylko kilka zdań. Za mało. Pisanie to dla mnie lekarstwo.

Dzieci wróciły od cioci. Usypiam Frania, pyta mnie, czy wiem co to jest piniata. Nie wiem. Tłumaczy mi. Tyle już nauczyłem się od swoich dzieci. Gładzę go po plecach. Sprawia mu to przyjemność, ale mi na pewno o wiele większą.

poniedziałek

$
0
0

Mimo kiepskiej formy, na piechotę do centrum Międzylesia, z plecaczkiem na zakupy. Dobrze mi zrobił ten spacer.

Wieczorem już nieźle się czuję. Brakuje mi ruchu, zmiany, wrażeń, powinienem gdzieś wyjechać.

wtorek

$
0
0

Krysia ze Szwajcarii przypadkiem zadzwoniła i wcześnie mnie obudziła, wcześnie, jak na mnie.

Ktoś pyta jak się czuję. – Mniej więcej i mimo wszystko – odpisuję. Słońce za oknem.

W Czytelniku. Połączone stoliki i ludno, siadam przy osobnym z młodą doktorantką z Poznania. Pisze książkę o poetkach polskich, pyta o moją mamę.

Tego dnia w restauracji tłum znanych polityków. Uciekli na chwilę ze sceny sejmu na obiad. Ciekawe, że niemal w 100% to politycy partii opozycyjnych, ciekawe, gdzie jadają prawicowi. Już nawet restauracje są osobne.

Kiedy wracałem zatłoczonym autobusem, jakiś trzydziestolatek ustąpił mi miejsca, kazałem mu siadać na powrót. Dobrze, że to nie była dziewczyna.

Znowu wydawało mi się, że nie dam rady. A dałem. Skończyłem felieton do Przeglądu. Teraz tylko pieszczoty.

Kończę czytać dzienniki Goncourtów. Czytam je po raz drugi, ale z rzadka coś pamiętam. To wątpliwy przywilej słabej pamięci. Edmund ma 61 lat, a jaki jest stary, bo czuje się stary. Ja w wieku 61 czułem się młody. A może tylko tak mi się zdaje. Niezwykłe w tych dziennikach, że jest się za pan brat, w domach na obiadach z Flaubertem, Zolą, Turgieniewem, zachodzimy z Edmundem do pracowni Degasa. Ich rozmowy tak dokładnie i lekko przytaczane. No i ten styl, ironia. Genialny opis wojny roku 70, oblężenia Paryża, komuny.Część tego dziennika, który w ostatecznej postaci liczy sobie dziesiątki tomów, Edmund drukował za swojego życia, co wzburzyło Paryż, bo w swoich sądach nie miał litości.

środa

$
0
0

w nocy dotykając swojego uda wyczuwam małą narośl, myślę głupstwo, ale nie mogę zasnąć, bo inny głos mi mówi, to może być czerniak. Zaspany idę do lustra, wygląda podejrzenia, ciemna narośl. Sprawdzam w internecie jak wygląda czerniak, 5 mm, ciemny kolor, wszystko się zgadza. Jeszcze tego mi brakowało, myślę. Rano pobudka o świecie, bo jadę na badanie krwi do przychodni na Strusiej. Postanawiam, najdę tam przy okazji Pawła między pacjentami. Obejrzał i mnie ułaskawił. Przy okazji wpisano mnie na program POZ, czyli liczne konsultacje i badania. Powinienem jeszcze trochę pożyć, bo dzieci i chcę widzieć jak PiS szlag trafi. Przy okazji POZ, ankieta, przykre pytania: ile ma pan lat , wie wzrostu, ile pan waży, ile razy w tygodniu intensywny ruch. Same smętne odpowiedzi.

Wysyłam felieton do Przeglądu.

czwartek

$
0
0

ale pogoda, tylko się powiesić, szaro, buro, wilgotno…

Podskubuję „Opiłki i okruszki. Czekam na opinie bliskich mi osób, co o tym sądzą. Problem, że bliskim nie do końca wierzę, czytają zbyt życzliwie, a obcych się boję.

Obserwuję z niepokojem, jak wiele osób z powodu nienawiści do PiS popada w pół- obłęd. Niepokój, by mnie to nie dotknęło.

Wiadomość od K. z innego kontynentu, że podejrzewa, że jest ciężko chory. Niepokój o kogoś czasami pozwala odsunąć własne niepokoje, czasami je wzmacnia.

Przez godzinę intymnie z Krzysiem przez telefon. A przecież jesteśmy sąsiadami.

Piatek

$
0
0

znowu sen, że gdzieś się zgubiłem. Orientalna wyspa, biorę udział w jakimś biegu, szatnia, zaginęły moje spodnie, są tylko jakieś damskie, nie na miarę, nie ma wyjścia, wkładam je. Szukam hotelu, zabłądziłem, w końcu znajduję zgubiłem klucz, nie mogę znaleźć portierni, znajduję, ale nie mają mnie wśród gości, a ja nie pamiętam jaki był numer mojego pokoju. Całe życie śnię takie sny, ale z wiekiem one coraz bardziej intensywne. Kiedyś tak się zagubię, że już nie wyjdę z mojego snu.

Przyprószyło śniegiem, teraz topi się na słońcu, dużo słońca.

Dzwoni tvn 24, że chcą coś o depresji, już tylko z depresją się kojarzę mediom, chcą nagrać jak najszybciej, przyjadą. To właściwie mało grzecznie tak na łapu capu, ale się godzę, bo mam czas. Po godzinie dzwonią, że odwołują. To już bardzo niegrzecznie. Ale takie czasy.

Ewa z Antkiem na terapię. Ja z Franiem na spacer, zimno, słońce. On na hulajnodze. Do Helenowa, tam mały ogród zwierząt, drapiemy kozy po nosach, kangury trzęsą się z zimna. Miło mi z tym chłopczykiem, zawsze pogodny, roześmiany.

Już prawie pierwsza w nocy. Wymieniam słowa z miłymi ludźmi na facebooku, poprawiam „Opiłki i okruszki”. Dzisiaj bylem uważny, wyłapałem, kilka niekonsekwencji, pomylone następstwa czasu, prostuję potknięcia.


sobota

$
0
0

Zupełny brak weny do pisania, a próbuję, dyskomfort. Czuję się tak, jakby dusza mi nie przylegała dobrze do ciała.

niedziela

$
0
0

wczoraj w nocy na film „Faworyta”, do zamku Ujazdowskiego. Mocny. Wizja na pewno bardzo daleka od faktów historycznych, ale ta brutalność języka, rozwiązłość moralna i seksualna, pewnie bliskie są prawdy. Przede wszystkim język jest czymś nowym, w tym genialnie sfotografowanym i opowiedzianym filmie . Intryga jako część naszego życia, by przeżyć, albo by wspiąć się na jakiś szczyt. To film o władzy i o intrydze.

Dzień w domu. Błąd. Ale podciągam dwa felietony, do Przeglądu i do Zwierciadła.

poniedziałek

$
0
0

tenis w południe, dobrze się czuję, więc wiele wymian piłek. Łukasz pogodny. Rozmawiamy w samochodzie o polityce, ten sam ton i emocje co w dawnych czasach, gdy narzekaliśmy na komunę. A gramy ze sobą od 83 roku.

Po wyniki badań krwi. Otwieram kopertę, przy kolejnych pozycjach tylko napis ” silna hemoliza”. Myślę, to wygląda na jakąś śmiertelną chorobę. Pytam w recepcji, nie wiedzą co to znaczy. To ładnie, myślę, jeszcze mi brakowało silnej hemolizy. Na szczęście Internet mnie ułaskawia. Z jakiegoś powodu badanie się nie udało, trzeba powtórzyć. Nie mogli by o tym informować pacjenta w jakimś ludzkim języku.

wtorek

$
0
0

Do dentystki przez zalaną słońcem Warszawę. Zaskoczenie, że tak wysoko urosły budowane w centrum wieżowce. Rosną tak szybko, czy mnie tak dawno nie było w tej części miasta. Czas ucieka jakby był w panice. Lux Med na ósmym piętrze wieżowca Mariot. Zaskoczenie, że byłem tu ostatnio z wizytą aż dwa lata temu. Uwierzyłbym z trudem w rok. Bardzo miła dentystka, lubię nawet jak mnie męczy. Daję jej swoje opowiadania, z serdeczną dedykacją. Wycałowała mnie. Nic tylko się u niej leczyć.Szkoda tylko, że trzeba za to płacić.

Ewa z ojcem do lekarza, biorę Antosia ze szkoły, potem, na angielski. Franio chory w domu. Na chwilę na stację benzynową, pobliski Orlen. Zgodnie z dyrektywa pisowskiej dyrekcji firmy, wszystkie pisma prawicowe na wierzchu, inne schowane. Tytuły na okładkach pełne jadu i kłamstwa, podobne były tylko w czasach stalinowskiej i w stanie wojennym. Czuję jak rośnie mi ciśnienie. Ci co mogą tak kłamać i manipulować, mogą też mordować.

Dzwoni Paweł, mój wydawca. Przeczytał „Opiłki i okruszki”, bardzo mu się podoba ta książka, bardzo. Zastanawia się tylko, czy jej nieco nie rozbudować. Nie wiem, czy to dobry pomysł, nie wiem czy dałbym radę. Tyle miałem obaw i wątpliwości, a to kolejny głos, że ta książka jest dobra. Czas w to uwierzyć.

czwartek

$
0
0

rano ponowne badanie krwi, poprzednie nie wyszło, miło bo bez kolejki.

Po Antosia do szkoły.

Dzwonią z urzędu marszałkowskiego, dziewczyna się sumituje, że wie że mam pewnie inna opcję polityczną, ale chce zapytać o „Strach Opozycyjny”z lat 70, prowadzony przez marszałka Marka Kuchcińskiego. I tak bym nic nie powiedział właśnie z powodów politycznych, mówię, na strychu raz byłem, miałem tam chyba spotkanie autorskie lata, ale nic nie pamiętam. Więc z dwóch powodów nie mam nic do powiedzenia.

Viewing all 1003 articles
Browse latest View live