Wiktor opowiada mi ze szczegółami historię żydowskiej kobiety z chłopczykiem. Ukrywali się. Doniosła na nich kobieta. Przybiegła do zakładu fryzjerskiego, który istniał do niedawna, gdzie się strzygłem. Siedział tam w fotelu granatowy policjant. Było gorąco, nie kwapił się aresztować żydowskiej rodziny. Kobieta zaczęła go szantarzować, że doniesie Niemcom, że nie chce. Poszedł po kolegę i poszli. Przbyła niemiecka żandarmeria, zaprowadzili kobietę i dziecko pod starą sosnę i zastrzelili. Pod starą sosną, blisko kaczego dołu. W tym miejscu zamrdodwano wiele żydowskich rodzin. Dorosły kazano się kłaść, dzieci mordowano na stojąco. Ciekawe są szczegóły i dygresje. Kiedy ich prowadzono na śmierć, jakiś polski chłopczyk płakał. Matka go pocieszkła, nie płacz, nie bój się, ty jesteś dobry Polak, nic ci się nie stanie.
Wychodząc od Wiktora idę w to miejsce. Objaśnił mi, że ta sosna stoi za obecnym barem wietnamskim, stara sosna opleciona winem. Znajduję ją bez trudu. Za ogrodzeniem, wszystko wokół zarosłe i zaniedbane , niczyje.
Ciekawe, że ta historie po raz pierwszy, bez szczegółów opowiedział mi Pan Stefan Baryga, gdy mnie strzygł, siedziałem w jego dziurze fryzjerskiej, tym miejscu gdzie ówczesny fryzjer Hartwig strzygł policjanta. Pan Stefan chorobliwy antysemita.
Wiktor opowiadał mi, że kiedyś spotkał Barygę na ulicy, s ten tylko o Śdyach , kto żyd. Wiktot na to – a ja słyszalem ze pan Zyd, pana zaklad w domu , ktory był własnością Zydów, nazwisko też ma pan podejrzane, mówią, ze pan Żyd. Ten pobladł i zatrząsl sie ze zgrozy.
↧
niedziela
↧